Ten rajd nie był w planie moich startów w tym roku. Przed rajdem Wisły okazało się, że Łukasz Sztuka wystartuje innym samochodem niż dotychczas. Dzięki Łukaszowi, mojemu tacie oraz Maćkowi Szostakowskiemu mój start w tym rajdzie okazał się możliwy. Po Kormoranie znaleźli się tacy, którzy stwierdzili iż Kormoran był dla mnie łatwym rajdem i dlatego mogłem sobie pozwolić na szybszą jazdę.
Teraz musiałem więc pokazać, że na asfaltowych odcinkach też sobie dobrze daje rade. Po raz pierwszy wsiadłem do nowego samochodu Mitsubichi Lancer EVO VI. Na odcinku testowym przed rajdem Wisły, chciałem jak najlepiej poznać samochód. Niestety przeszkodził mi w tym błąd jaki popełniłem na drugim zakręcie, za bardzo zjeżdżając na pobocze i uderzając w duży kamień. Okazało się, że mamy kapcia a na dodatek zgięła się śruba od zawieszenia. Naprawa trwała tak długo, że nie zdążyłem przejechać się jeszcze raz. Pierwsze odcinki specjalne poszły nam całkiem nieźle. Po pięciu odcinkach byliśmy na drugim miejscu w klasie.
Samochód okazał się rewelacyjny ale nie potrafiłem go do końca wykorzystywać. Wydawało mi się że jadę coraz szybciej, ale następne trzy odcinki przegrałem w klasie prawie ze wszystkimi. Na serwisie zaczęliśmy szukać usterki, która mogła być przyczyną tych niezadowalających wyników. Po konsultacji z Łukaszem stwierdziliśmy, że za późno zmieniam biegi. Powinienem zmieniać bieg przy 5,5 tys. obrotów, a nie przy 6-6,5 tys. obrotów. Miałem przyzwyczajenia z Subaru, którym jeżdżę na co dzień oraz po rajdzie Kormoran, w którym również jechałem Subaru.
Zakodowałem sobie te uwagi, następne trzy odcinki specjalne wygrałem w swojej klasie, a nawet na jednym z nich byłem na trzecim miejscu w klasyfikacji generalnej. Pod koniec dnia przed nocnymi odcinkami miałem niewielką stratę do prowadzącej dwójki, która spowodowana była moimi błędami wynikającymi z nieznajomości samochodu. Chciałem odrobić tę stratę, co wiązało się z opóźnieniem hamowań przed zakrętami, które w nocy były mało widoczne.
Niestety ta próba zniwelowania strat zwiększyła je. Po długiej prostej była komenda od Tomka (mojego pilota) „prawy 3+ ciąć” a ja chciałem troszkę opóźnić hamowanie, ale nie przewidziałem piachu który tam był. Samochód pośliznął się na piachu i wjechałem w pole. Dobrze że nic nie uszkodziliśmy w samochodzie, po chwili znalazłem drogę wyjazdu i trzeba było jechać dalej.
Nie mogłem zwiększyć prędkości nie będąc pewnym czy z autem wszystko jest w porządku. Kosztowało mnie to ok.40s. Na drugi dzień głównym celem stało się odrobienie części straty z poprzedniego dnia. Okazało się jednak że na pierwszych odcinkach nie jestem wstanie odrobić straty. Powodem tego była zbyt duża ilość nawrotów(a czasy miałem podobne do czołówki). Mój samochód w przeciwieństwie do aut innych zawodników nie miał podtrzymania turbiny,
co oznacza stratę obrotów i czasu przy każdej zmianie biegów.
Sześć, siedem kilometrów przed metą dopadł mnie pech – złapałem gumę. Podjęliśmy szybką decyzję – zmieniamy koło. Zajęło to około 5 minut, co pogrzebało nasz końcowy wynik. Jadąc na kapciu byłbym trzeci na mecie, miałem bowiem dużą przewagę czasową, kosztowało by to jednak mojego tatę około czterech tysięcy złotych a przecież nie ścigałem się o Mistrzostwo Polski. Pokazałem, że mogę walczyć o najwyższe miejsce, bo po to wystartowałem w tym rajdzie.
Potraktowałem swój start jako dobry trening oraz przetestowanie nowego samochodu. Po tych dwóch różnymi samochodami mogłem stwierdzić tylko jedno – samochodem którym chciałbym jeździć jest zdecydowanie Mitsubichi Lancer EVO VI. Tylko tym samochodem mogę wygrywać w grupie N-4. Przecież ja tego samochodu nie wykorzystałem nawet w 30%, ale na to potrzeba czasu.